Nie jestem poetą – wywiad z Ivan Sitsko, część I

O poezji, herbacie i nie tylko rozmawiałam z Ivanem Sitsko – herbaciarzem, prowadzącym projekt ZielonaiCzarna.pl , konsultantem feng shui, fotografem i autorem wierszy, który właśnie opublikował swój debiutancki tomik.  

Czy jesteś urodzonym poetą, a może pisanie przyszło do ciebie w pewnym konkretnym momencie życia?

Nie jestem poetą. Możemy odnieść się do herbaty – poetę porównać z mistrzem ceremonii. Żeby zostać mistrzem potrzeba bardzo dużo czasu, musisz zgłębiać temat przez całe życie. Poetą staje się osoba, która całe życie poświęca pisaniu wierszy. Ja od dłuższego czasu stosuję taką formę wyrażania emocji i myśli. To też rodzaj komunikacji. Kiedyś pisałem wierszem listy do przyjaciólki z Białorusi. Wierszami opisywałem jej to, co dzieje się w moim życiu.

Rozmawialiście ze sobą wierszami. Opowiedz coś więcej o tym doświadczeniu. Czy  taka forma komunikacji pozwalała wam wyrazić więcej?

Ona nie pisała do mnie wierszy, tylko dzieliła się ze mną historiami, które głęboko przeżywała w tamtym czasie, a ja odpowiadałem jej wierszami. Opisywałem to, co mi się przydarzało. Czułem że wkładam w to całe swoje serce, przekaz jest głębszy, ma większą wartość, bardziej wyraża to, co chcę powiedzieć.
To, że posługujemy się słowami sprawia, że przekaz nie zawsze jest taki jaki chcemy. Nie udaje nam się oddać istoty tego, czym chcielibyśmy się podzielić. W tamtym okresie forma pisania wierszem naturalnie mi wychodziła. Przyszło do mnie natchnienie, poczułem flow.

Czy uczucie natchnienia jest konieczne, żeby pisać?

I tak, i nie. Czasami wystarczy krótka chwila inspiracji i później umysł sam się przestawia na tryb pisania – wyrażania myśli za pomocą słów, rymów, rytmu. Zawsze temu towarzyszy jakiś taki inny stan umysłu, inny stan świadomości. Nic poza pisaniem wierszy nie istnieje. Otwiera się dodatkowa przestrzeń, w której jestem tylko ja z tym, co wiem, z tym, co czuję w tej chwili i z tym, co chce wyrazić.

Czy taki proces pisania można porównać do medytacji?

Tak, to jest stan medytacji. Wiersze o herbacie pisałem w podróży. W autobusie, gdzie zostawałem sam ze sobą. To idealny moment na twórczość. Tak jak malarz potrzebuje przestrzeni, kawałka papieru, żeby coś stworzyć, tak samo, żeby napisać wiersz trzeba zostać samemu ze sobą. Dopóki nie usiądę do pisania, nie wiem o czym będzie wiersz, chyba, że piszę z dedykacją. Większość utworów powstała spontanicznie. To była podróż, nie wiedziałem, gdzie dotrę, nie wiedziałem, co mi przyjdzie na myśl za chwilę, co będę chciał opisać.

fot. Karolina Tamioła

Skąd wziął się pomysł na wydanie wierszy? Co Cię zainspirowało? Kiedy poczułeś, że to już odpowiedni moment?

Moimi utworami nie dzieliłem się prawie z nikim. Opublikowałem w Internecie tylko dwa: jeden – po rosyjsku na początku wojny w Donbasie, drugi, związany z pandemią, umieściłem ostatnio. To były dwa wiersze związane z jakimiś ważnymi wydarzeniami, chciałem się podzielić swoimi odczuciami. Jak doszło do tego że chcę wydać książkę? Na Święcie Herbaty odbyłem interesującą rozmowę, z Kasią Gattnar, poetką, okazało się, że ona też pisze listy – wiersze. W drodze powrotnej uświadomiłem sobie jak wielką radość sprawia mi pisanie. Ja lubię tworzyć. Z drugiej strony inspirowały mnie piosenki o herbacie autorstwa rosyjskich raperów, np.: Basta. Chciałem napisać piosenkę o herbacie. Myślałem, że byłoby fajnie wydać jakiś album muzyczny i zaśpiewać. Chociaż trochę umiem grać na gitarze, to nie jestem muzykiem. Żeby zrobić fajny muzyczny projekt potrzeba specjalistów. Najbardziej jednak cieszył mnie stan umysłu, gdy pisałem. Postanowiłem, że na razie odpuszczę sobie pomysł z albumem muzycznym, ale tworzyłem wiersze dalej. Aż pewnego razu mój przyjaciel powiedział, że pora podzielić się twórczością ze światem.
Wiem, że to nie jest górnolotna poezja, po prostu forma opisywania tego świata herbacianego, ale też świata fantazji. W niektórych wierszach przenoszę się w czasoprzestrzeni: piję herbatę z Lu Yu, Rikyū. Czasem  spotkania w herbaciarni inspirowały mnie do pisania. Kiedyś zaśpiewałem bliskim swoje piosenki o herbacie. Niektórzy byli zdziwieni, że w ten sposób można odpowiadać historie.

Czy myślisz, że informacje zwrotne od odbiorców dla osoby, która tworzy są potrzebne? 

Tworzę przede wszystkim z potrzeby tworzenia. Mam niespokojną duszę, która potrzebuje się wyrazić. Feedback może być korzystny, ale twórczość nie musi się wszystkim podobać. Ocena, krytyka to bardzo skomplikowane kwestie. Są ludzie którzy poświęcają temu całe życie, na przykład krytycy filmowi. Twórczość istnieje oddzielnie od krytyki. Krytyka jest czymś dodatkowym, z czym autor musi się mierzyć. Gdy wydam książkę ludzie mogą mnie hejtować. Może komuś się spodoba i napisze do mnie tak: Ivan, zainspirowałeś mnie, żeby dowiedzieć się więcej o herbacie, zasiąść do czarki herbaty w uważny sposób, zauważyć  niuans, opisany w wierszu. Poezja jest formą komunikacji, tak jak te listy pisane do przyjaciółki. W ten sposób chcę się komunikować ze światem.

A to jak świat to obierze to już osobna historia? Gdy mówiłeś o krytyce pomyślałam, że krytyka jest oddzielną formą twórczości. Krytyk przepuszcza dzieło przez siebie i ocena, która powstaje, mówi więcej o nim samym i o tym, co on zobaczył w dziele, niż o dziele.

Dokładnie. Odczułem to w kontakcie z osobami zajmującymi się kulturą japońską, gdy podzieliłem się z nimi moją twórczością. Odczytywali moje wiersze w innym kontekście. Chociaż miałem zaszczyt uczestniczyć w japońskiej ceremonii herbacianej, najbliższa jest mi chińska kultura herbaty. Nie mógłbym pisać na temat, na którym się nie znam. Ciężko jest pisać o czymś, czym nie żyje się na co dzień. Opisuję to, co mi w duszy gra, co jest moim przeżyciem, moim przemyśleniem. 

Już wkrótce kolejne części wywiadu z Ivanem, w których przeczytacie o uważności, wrażliwości o herbacianych spotkaniach na oddziale psychiatrycznym i o tao. 

Rozmawiała Kasia Marianna Durajska

Ciasteczka śledzące!!! Więcej informacji w Polityce prywatności.AkceptujęNie zgadzam się